Przejdź do głównej zawartości

Polecane

Dlaczego nie odrabiam zadania z córką czyli historia pewnego kota

  Zanim przejdę do obiecanego postu o kolorach chciałam Wam opisać śmieszną historię, która miała miejsce w zeszłym tygodniu w moim domu. I tym samym odpowiem na pytanie dlaczego nie robię zadań domowych z moja córką :) Brzmi dramatycznie?  Raczej nie. To ja przeżyłam dramat, będący następstwem okazanej przeze mnie pomocy :)   Ale wcześniej chciałam Wam napisać jak wygląda odrabianie pracy domowej w moim domu. Mój syn Jaś ma 9 lat a Emilia ma lat 5. Dopiero zaczęła szkołę ( tutaj w Irlandii dzieci zaczynają edukacje w wieku lat 5, co według mnie działa świetnie ).    Odkąd mój Jaś się uczy,  zadania domowe odrabiam z nim ja. Na początku były ślaczki, malowanki, pierwsze literki. Szło sprawnie bez dramatów. Jaś robi wszystko szybko, często nie zwracając uwagi na kwestie estetyczne. Oczywiście upominam go za to z lepszym lub gorszym skutkiem. Według mnie chłopcy tacy są. I nie będę jakoś strasznie przeżywać nieperfekcyjnych liter czy małej plamki w zeszycie. Wracając do tematu, zadan

Halloween czyli trochę strasznie i bardzo słodko

 Dzwonek do drzwi, otwieram :

"Słodycze albo psikus" -   patrze na wymalowane uśmiechnięte twarze dzieci stojących w progu drzwi
  Wyciągam zbierane przez ostatni tydzień słodycze i dzielę po równo. Zadowolone dzieciaki dziękują i idą dalej. Kolejny dzwonek, kolejna dawka cukru. A niech chodzą, kompletnie mi to nie przeszkadza, co kraj to obyczaj. Następna partia przebierańców, Ci maja jakieś 16 lat, patrzę na nich dziwnie. W ich wieku piłam pierwsze piwo, a oni zbierają lizaki. Najchętniej nie otwierałabym drzwi ale niestety mnie zauważyli. Z dziwną miną dzielę ich resztkami zbiorów. Ok koniec, fajnie było ale się skończyło. Czekam na moje dzieci, które za chwilę przybędą z torba pełną skarbów. Z przerażeniem na twarzy będę obmyślać plan jak się połowy tego syfu pozbyć. Oczywiście jak pójdą spać...

  Halloween, święto duchów.  Przebieranki, imprezy, sztuczna krew i kilogramy słodyczy. Każdego roku już miesiąc przez tym dniem na drzwiach domów wieszane są straszne maski, dzwonki czy pajęczyny. Pomimo tego, że święto to powinno kojarzyć się ze śmiercią i lękiem, wzbudza pozytywne emocje.  Szczególnie na dzieciakach :) W miastach organizowane są parady, imprezy, co niektórzy odważniejsi palą wielkie ogniska. Wszystko w atmosferze strachu, tajemnicy ale i uśmiechu.

  Niech się bawią, niech chodzą po domach, przebierają. Nikomu tym krzywdy nie robią.Staram się moim tłumaczyć genezę tego święta, które jak według mylnych opinii,  NIE PRZYWĘDROWAŁO Z AMERYKI. Nie, nie, nie.... Halloween czyli staroceltyckie święto powitania zimy. Obchodzone na terenach Irlandii, Anglii, Szkocji, ówczesnej Bretanii,  także w Polsce. Nie będę tutaj Was tutaj zanudzać, wpadłam na pomysł dodania fragmentu moje pracy licencjackiej, którą pisałam miedzy innymi na ten temat. Dla zainteresowanych :)

  Wkurza mnie, jak niewiedza ludzi doprowadza do dezinformacji. Jeśli nie masz o czymś pojęcia to o tym nie pisz, nie wypowiadaj się. Taka moja rada. Szlag mnie trafia jak przede wszystkim w Polsce zabrania się o tym nawet mówić. Straszy się piekłem, szatanem...Przepraszam, czy my żyjemy w średniowieczu???? Czy każda odmienność jest złem? Czy to, że mama wyśle dziecko przebrane na imprezę do przedszkola to znaczy, że ma grzech? Nie sądzę, bo ta sama mama dnia pierwszego listopada kupi znicze i pójdzie na cmentarz. I wspomni bliskich, którzy odeszli. 

  Jestem uczulona na krótkowzroczność, brak wiedzy i beton w ludzkich umysłach. Jak jeszcze mieszkałam w Polsce i za każdym razem jak udało mi się tam być, razem z mamą szłyśmy na cmentarz. Celebrowałyśmy te chwile zadumy i myśleliśmy o ludziach, którzy odeszli. Znicze, kwiaty, spotkania z rodziną... tak to część polskiej tradycji, którą w pełni akceptuję i obchodzę. Tego dnia wieczorem siadałam na ławce i  wśród tysięcy palących się zniczy w myślach oddawałam cześć wszystkim którzy zmarli..
  Obchodzę również Halloween, kupuję dynie i patrzę na uśmiechy dzieci wieszające dekoracje.  Jestem zdania, że do wszystkiego trzeba mieć dystans, nie brać życia na poważnie. Irlandczycy pomimo, że są narodem katolickim mają w sobie więcej luzu. Chodzą do kościoła w niedzielę, ale i przebierają dzieciaki za potwory, czarownice i duchy. Ksiądz nie straszy dzieci piekłem z ambony, wręcz przeciwnie obdaruje je słodyczami, kiedy zapukają do jego drzwi. Bardzo mi się to podoba i dopóki będę tu mieszkać będziemy częścią ich tradycji.

  Nie mam zamiaru nikogo moim postem urazić, chcę Wam tylko pokazać, że odmienność, różnorodność i zabawa nie muszą być niczym złym. Oczywiście każdy ma prawo do swoich przekonań, jedni się ze mną zgodzą, drugich nie uda mi się przekonać. I nie zamierzam...Dynia już zrobiona, w środku pali się świeczka, z reszty zrobię ciasto :) 

Życzę Wam fajnej zabawy i dużo uśmiechu, bo to w życiu najważniejsze.

Buziaki
B


Komentarze

  1. Jeżeli ktoś chce to nie mam nic przeciwko tego świętu, ale ja jakoś go nie obchodzę :)
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty