Witam kochani :)
Ostatnio
cierpię na notoryczny brak czasu. Wynika to z natłoku zajęć i strasznie
krótkich dni. Nie wiem czy Wy tak macie, ale ja nie nadążam za szybko
pędzącym czasem.. Wstajemy rano z dziećmi, idą do szkoły, obiad, powrót,
zadanie, lekcje tańca, komputer, kolacja i już ubierają się w piżamy. I
kolejny dzień za nami. Poniedziałek, wtorek i sobota. Tak to wygląda,
przynajmniej u mnie.
Nie wiem kiedy, ale w moim życiu pojawił się etap ,gdy mija ono zdecydowanie za szybko..Jeszcze niedawno planowałam wakacje, teraz planuję Święta. No kurczę gdzie to wszystko się zgubiło??
Kiedyś
jak byłam mała dni były takie długie, zabawy nie miały końca, a dzień w
przedszkolu dłużył się niemiłosiernie. Jakoś teraz nie starcza mi na
nic czasu. Musiałabym chyba wstawać o 5 i kłaść się spać o 11, żeby
wszystko ogarnąć. A wiadomo, jest co ogarniać.
Moja egzystencja to non stop gonitwa. Myślę, że ten kto ma dzieci wie o
czym mówię. Nieważne czy mają rok czy pięć, cały czas jest coś do
roboty.. Pieluszki, kleiki a później prace domowe. Trzeba przygotować
strój na bal i porozmawiać z synem na tematy niełatwe.Mówią, małe
dzieci mały kłopot, więc strach się bać co mnie czeka..Oprócz tego
wróciłam do pracy, robię zdjęcia, piszę bloga..i planuję co dalej z
naszym życiem. Przeraża mnie ten uciekając czas, i nie chodzi mi tylko o
zmianę kształtu owalu twarzy. Choć mam nadzieję, że mój owal to nadal
owal. Patrzę na te moje dzieciaki i wspominam małego Jasia w zielonej
bluzie, który cały czas coś jadł. Albo Emilkę, której nie chciały rosnąć
włosy. Było, minęło i już nie wróci.
Teraz
mam śliczną pięciolatkę, która bawi się z koleżankami w nastolatki.
Brzmi przerażająco, ale dawno się tak nie uśmiałam jak w piątek. Siedzą
takie trzy przyjaciółki Emilka, Ola i Maja. Pięć, sześć i dziewięć
lat..i plotkują. Po czym zwracają się do mnie:
- A ja mam już chłopaka w klasie- mówi dziewięciolatka.
- Ja też mam swojego - rumieni się sześciolatka.
- A ja nie mam teraz - mówi moja Emila.
Oddycham z ulgą, moje maleństwo pewnie pragnie tylko swojej mamy, nikogo więcej.
- Ona zerwała z Olkiem dlatego - dodaje Maja
-No zerwałam ostatnio - Emila robi dziwną minę
A ja nie wiem czy płakać czy się śmiać. Staram się udawać poważną,
rozumiem sama miałam chłopaka Bartka w przedszkolu i wiem, jakie poważne
te związki potrafią być. Wychodzę z pokoju i wybucham śmiechem.
Zostawiam je w spokoju, niech mają swoje małe sekrety i miłości do końca
życia :)
Patrzę na
mojego syna, który wzrostem sięga mi już do ramienia a buty ma prawie w
moim rozmiarze. Kiedyś uwielbiał jeść, teraz są rzeczy ważniejsze. Tak
naprawdę nic mu się nie chce i myślę, że jakbym mu nie powiedziała,
nosiłby jedne skarpetki dwa tygodnie. Mój mały Jasio ukochany wnuczek
babci, teraz mistrz konwersacji i niewygodnych pytań. Ostatnio zadał mi
takie pytanie, że moje oczy wyszły delikatnie na wierzch i nie miałam
pojęcia jak odpowiedzieć. Staram się być taką wyluzowaną mamą, wiadomo
umiem krzyczeć, ale lubię z nim rozmawiać na różne tematy. Kiedyś
przyszedł do niego kolega. Gadali sobie w pokoju i kiedy weszłam,
powiedziałam jakiś żart. Nie pamiętam już co to było. Kolega się
uśmiechnął, ja też, tylko Jaś patrzył na mnie z przerażającą powagą i
mówi:
- Czy Ty mamo nie możesz zachowywać się normalnie?
-Normalnie czyli jak synku? Przecież wiesz, że takie mam poczucie humoru.
- No właśnie, czy raz możesz być poważna? - syn popatrzył na mnie kiwając głową.
W tył zwrot, naprzód marsz. Już mnie nie ma, następnym razem będą
normalna i poważna i zapytam ich o dzień w szkole i plany na wakacje,
albo sytuację ekonomiczną w Irlandii. Chciałam dobrze, wyszło gorzej.
Tak się zastanawiam, które z nich odziedziczy moje poczucie humoru. Mam
je po ojcu, ma je mój brat, więc kto następny? Według mnie życie bez
uśmiechu, fajnego żartu i dobrej zabawy bywa po prostu nudne. Więc, mam
nadzieję, że jednak prędzej czy później pojawi się w ich życiu :)
Moje dzieciaki bardzo się różnią. To naturalne. Więcej podobieństw do
siebie widzę w Emilii. Też byłam taką małą strojnisią, kochającą
wszystkie zwierzaki. Wiecznie uśmiechniętą, tylko trochę mniej
krzyczącą. Jaś jest poważniejszy i spokojniejszy. Najważniejsze, że jak
każde zdrowe rodzeństwo non stop się kłócą. O rzeczy niewyobrażalnie
dziwne.. Nie wiadomo, co życie przyniesie i jak ukształtuje ich
charakter. Pożyjemy i zobaczymy.
Zaraz trzeba iść spać, jutro kolejne zmagania z rzeczywistością. Niech ten czas zwolni, bo nie ogarniam. Może to ten okres zimowy,
wpędza mnie w takie poczucie wiecznej ciemności. Jak to śpiewała Kayah "
Wiosna przyjdzie i tak.. " Czekam więc niecierpliwie :)
Czasem warto się zatrzymać, pogadać w tymi dziećmi, pobawić się w
szkołę. Napić się spokojnie kawy z mężem bez spoglądania w telefon.
Zrobić sobie gorącą kąpiel, albo obejrzeć długi film. Troszkę ten czas, w
miarę możliwości spowolnić. I pomimo, że życie nam przemija
bezlitośnie, dobrze jest je wiec spędzić robiąc co się lubi, a
najlepiej w otoczeniu osób które się kocha. Czego Wam wszystkim z całego
serca życzę :)
Buziaki.
B
Komentarze
Prześlij komentarz