Przejdź do głównej zawartości

Polecane

Dlaczego nie odrabiam zadania z córką czyli historia pewnego kota

  Zanim przejdę do obiecanego postu o kolorach chciałam Wam opisać śmieszną historię, która miała miejsce w zeszłym tygodniu w moim domu. I tym samym odpowiem na pytanie dlaczego nie robię zadań domowych z moja córką :) Brzmi dramatycznie?  Raczej nie. To ja przeżyłam dramat, będący następstwem okazanej przeze mnie pomocy :)   Ale wcześniej chciałam Wam napisać jak wygląda odrabianie pracy domowej w moim domu. Mój syn Jaś ma 9 lat a Emilia ma lat 5. Dopiero zaczęła szkołę ( tutaj w Irlandii dzieci zaczynają edukacje w wieku lat 5, co według mnie działa świetnie ).    Odkąd mój Jaś się uczy,  zadania domowe odrabiam z nim ja. Na początku były ślaczki, malowanki, pierwsze literki. Szło sprawnie bez dramatów. Jaś robi wszystko szybko, często nie zwracając uwagi na kwestie estetyczne. Oczywiście upominam go za to z lepszym lub gorszym skutkiem. Według mnie chłopcy tacy są. I nie będę jakoś strasznie przeżywać nieperfekcyjnych liter czy małej plamki w zeszycie. Wracając do tematu, zadan

Dlaczego nie rozmawiam tylko o dzieciach i za co nie lubię Facebooka

    Temat lekki, ale nie wiem czy dla wszystkich przyjemny. Zazwyczaj moje wieczorne przemyślenia kończą się napisaniem porannego postu. Dziś o tym dlaczego nie lubię rozmawiać o swoich dzieciach i dlaczego nie chwalę się nim na Facebooku. Tak ja niedobra, wyrodna matka. Zamiast pokazać piękny strój Emilii na Halloween całemu światu, chowam zdjęcie dla siebie. Albo syn, który dostał nagrodę w szkole. Czy to nie powód do dumy?  Dlaczego nie pragnę polubień na Fejsie i uroczych komentarzy? Zaraz o tym napisze.
  Wróćmy jednak do wątku numer jeden. Ja naprawdę nie lubię gadać o swoich dzieciach. Kocham je nad życie, jestem z nich dumna i są dla mnie najważniejsze. Ale nie chcę ciągle o nich gadać... Nie mam zamiaru spotykając się z przyjaciółką przez godzinę wspominać pierwszy krok i opowiadać o sukcesach w rozwoju moich pociech. Dzieci mam w domu na co dzień i uważam, że mam prawo do tego aby porozmawiać na tematy kompletnie ich nie dotyczące. Kiedy widzę się z moja dobra koleżanką, nasze dzieciaki bawią się wspólnie, a my gadamy o głupotach. Oglądamy bzdurne zdjęcia, poruszamy poważniejsze tematy, niekoniecznie dotyczące wychowania. I tak jest dobrze.          
  Będąc mamą twój dzień zaczyna się od dzieci i na nich kończy. Są śniadania, mycie zębów, szkoła, prasowanie mundurów, czytanie książek, kolacja... I to wie każda z nas. Takie wybrałyśmy życie i tak ono wygląda. Kiedy mam jakieś obawy dotyczące ich zdrowia czy problemy z zachowaniem , dzwonie do mamy albo czytam w necie. Zapytam kumpeli, ona poradzi, koniec tematu. Jeśli jednak spotykam się z dawno niewidzianymi koleżankami w pubie, nie chcę o tym gadać. I wcale nie uważam tego za klęskę rodzicielstwa. Jeśli kobiety mają taką wolę i kochają gadać o ząbkowaniu albo wysypce na pupie, spoko. Taka ich natura. Ja nie lubię.
  I na szczęście mam dookoła znajomych, którzy to rozumieją. I kiedy się spotykamy gadamy o pierdołach. Dzieci bawią się ze sobą, są zdrowe i uśmiechnięte. I my również. Pomimo, że wszystkie mamy dzieci, temat ten nie jest naszym priorytetem. I mi to pasuje..

  Kolejna kwestia. Zdjęcia dzieci na Facebooku. Nadchodzi rok szkolny, zdjęcia w mundurkach. Tak wiemy idą do szkoły. Polubienie. Halloween czyli nawał dzieci w strasznych strojach, Polubienie. Święta - polubienie. I tak cały rok. Nie, ja nie pokazuje non stop moich publicznie. I to wcale nie znaczy, że nie jestem z nich dumna. Wręcz przeciwnie, pękam z dumy, ale prywatnie. Wyśle fotkę mamie, bratu, dalszej rodzinie,  bliskich znajomym. Będąc tutaj w Irlandii niestety tak wygląda nasza komunikacja i tak w jedyny sposób mogą zobaczyć jak się zmieniają. Ale to tyle.           
  Wszystko aktualnie jest wystawione na widok publiczny. Facebook, Twitter etc karmią się naszą prywatnością. A odbiorcy ją pochłaniają. Wszystko znajdziesz na necie. Zdjęcie pierwszego zęba, koloru kupy, sukcesów na turnieju piłkarskim. Jeśli rodzicom to opowiada, świetnie. Ja nie jestem fanką udostępniania całego swojego życia publicznie. Na pewno miło jest usłyszeć jakie piękne mam dziecko, i jakie zdolne, na pewno podało się na mamusie... Tysiące komentarzy, polubień i życie toczy się dalej.Nie jednak ja w to nie wchodzę. Nie mówię, że czasem nie zdarzy mi się udostępnić jakiegoś zdjęcia z wakacji, nie będę tutaj oszukiwać. Ale jedno na rok i tyle. Fajnie jest się pochwalić ciekawą  podróżą, przecież każdy to lubi :) 
  Nie dajmy się zwariować. Dzieci są nieodłączną częścią naszego życia i dopóki są małe, mamy obowiązek pokazać im świat, wychować i pomóc w dorastaniu. Wszystko w atmosferze uśmiechu i miłości. Ale kobieto masz również swoje pasje, pragnienia, poglądy. Pogadaj o tym z koleżanką, zresetuj mózg, zapomnij na chwilkę o życiu codziennym. I można to zrobić bez wyrzutów sumienia. Uwierz można :)   
   A jeśli chodzi o drugi wątek, we współczesnym świecie prywatność to świętość. Nie pozwólmy jej sobie odebrać, media tylko na to czekają. Cudownie jest przeżywać wspólne chwile z rodziną, najbliższymi przyjaciółmi i niekoniecznie musi to być transmitowane na żywo na Facebooku. Uwierzcie mi tak będzie dla wszystkich lepiej. Bo tak szczerze mówiąc, nie wiadomo kto siedzi po drugiej stronie monitora. Według mnie warto być troszkę bardziej ostrożnym.

 Ok miłego dnia wszystkim. Nie będę oszukiwać, ja już po wizycie na Facebooku. Obejrzę, przeczytam i wyłączę. To taka odskocznia od rzeczywistości. Czasem zdarzy się przeczytać coś wartościowego. Ale moje życie toczy się tu i teraz... bez widzów i świadków...

Buziaki
B.



 


Komentarze

Popularne posty