Przejdź do głównej zawartości

Polecane

Dlaczego nie odrabiam zadania z córką czyli historia pewnego kota

  Zanim przejdę do obiecanego postu o kolorach chciałam Wam opisać śmieszną historię, która miała miejsce w zeszłym tygodniu w moim domu. I tym samym odpowiem na pytanie dlaczego nie robię zadań domowych z moja córką :) Brzmi dramatycznie?  Raczej nie. To ja przeżyłam dramat, będący następstwem okazanej przeze mnie pomocy :)   Ale wcześniej chciałam Wam napisać jak wygląda odrabianie pracy domowej w moim domu. Mój syn Jaś ma 9 lat a Emilia ma lat 5. Dopiero zaczęła szkołę ( tutaj w Irlandii dzieci zaczynają edukacje w wieku lat 5, co według mnie działa świetnie ).    Odkąd mój Jaś się uczy,  zadania domowe odrabiam z nim ja. Na początku były ślaczki, malowanki, pierwsze literki. Szło sprawnie bez dramatów. Jaś robi wszystko szybko, często nie zwracając uwagi na kwestie estetyczne. Oczywiście upominam go za to z lepszym lub gorszym skutkiem. Według mnie chłopcy tacy są. I nie będę jakoś strasznie przeżywać nieperfekcyjnych liter czy małej plamki w zeszycie. Wracając do tematu, zadan

Po mojemu - Co u mnie słychać?

Witajcie :)

  Wiem, że lata świetlne mnie tutaj nie było i połowa z Was o mnie zapomniała. Nie dziwię się i nie mam pretensji. Jestem ogólnie rzecz biorąc zarobiona. Od dwóch lat w Polsce, nadal żona i nadal matka trójki dzieci. Mam mały domek, dwa psy i kota. Aktualnie na urlopie macierzyńskim, który jak niektórym się wydaje urlopem nie jest :) Niania jeszcze nie doszła, bąbelek ma 5 miesięcy, Emila 9 a Janek już 13...Jak mówię niektórym ile ma lat najstarszy, to łapią się za głowę. I nie wiem w sumie czy traktować to jako komplement czy nie bardzo ;) 

  Że niby tak super wyglądam, czy że tak wcześnie zaczęłam. Chyba wolę wierzyć w to pierwsze, bo zawsze marzyłam, żeby być fajną, dosyć młodą matką. Czasem myślę, że mentalnie kompletnie nie dorosłam, ale mam to gdzieś, bo czuję się dobrze taka jaka jestem :) Na powagę przyjdzie jeszcze czas, tak to sobie tłumaczę. A może ta chwila nigdy nie nadejdzie. Życie potrafi być wystarczająco dołujące, i nie warto brać wszystkiego na serio.

  Moja przygoda w Irlandii dobiegła końca. Na zawsze pozostanie w moim sercu,  15 lat to przecież kawał życia. Tęsknie za zieloną wyspą, za przyjaciółmi i za życzliwością ludzi. Tego mi tutaj najbardziej brakuje. Wspominam ten czas jako lekcję życia, nikt kto nie mieszkał za granicą, kto musiał radzić sobie sam, nie zrozumie nas emigrantów ;) Pobyt w Irlandii kosztował mnie wiele łez, wyrzeczeń, ale również obdarzył miłością i przyjaźnią jakiej nie da się opisać słowami. Mam mnóstwo wspomnień, których nikt mi nie odbierze.

  Czy chciałabym wrócić? Czy żałuje? Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie.  Jest wiele rzeczy w Polsce, które uwielbiam, są też takie, które mnie irytują. Ale to temat na osobny post. 

  Ten blog nie będzie już poświęcony Irlandii, oczywiście będę do niej nawiązywać, ale bardziej chce się skupić na macierzyństwie i kobiecości. A to wszystko przymrużeniem oka. Nie jestem poważnym człowiekiem, lubię żartować i nie przeczytacie u mnie jak kłaść dziecko czy jakie wybrać rodzaje butelek do karmienia. Chcę pokazać, że nie ma idealnych matek, że wszystkie jesteśmy fajne ( no większość), że popełniamy błędy i mamy prawo do przyjemności. I najważniejsze, powinniśmy się w tym wszystkim wspierać, a niestety często bywa tak, że matka matce, kobieta kobiecie potrafi dowalić i jeszcze się przy tym uśmiechnąć. Nie wyspałam się, jestem zła, rozgoryczona to skomentuje jej zdjęcie, tak, żeby ją zdołować. Tak, żeby nie miała lepiej suka jedna...chociaż nie znam jej, ale ona mnie też, więc mi wolno. Niestety obserwując portale społecznościowe, grupy matek, widzę takich akcji mnóstwo. Szlag mnie trafia, bo robimy sobie krzywdę. Wymądrzamy się, ranimy, zamiast się wspierać. 

 


Mam trójkę dzieci, ale nie jestem i nigdy nie będę ekspertem w wychowaniu. Popełniam błędy, ale mam też na swoim koncie parę sukcesów :)  Jestem mamą, ale też kobietą. Bo jedno nie powinno wykluczać drugiego. Często brakuje czasu na cokolwiek, ale staram się znaleźć chwilkę, aby o siebie zadbać. Lubię imprezować, ćwiczyć i pisać. I dzieci tego nie zmienią. Trzeba po prostu znaleźć sposób, żeby to wszystko pogodzić.

 Czas po urodzeniu Hani nie był łatwy. Niby trzecie dziecko, wiedzieliśmy co robić i niestraszne nam były kolki czy nocne karmienia. Jest parę rzeczy, z którymi musiałam się zmierzyć, ale to już zostawię dla siebie. Pomimo dzidziusia nie zrezygnowaliśmy z wyjazdów, spotkań i wyjść do restauracji ( oczywiście z Hanią w wózeczku :) Temat wyjazdów z dzieckiem jeszcze poruszę, bo uważam, że naprawdę nie trzeba rezygnować z wszystkiego kiedy na świecie pojawia się niemowlak. Teraz już jest łatwiej, Hania jest uroczym bobasem i oczkiem w głowie wszystkich. Mamy więcej czasu dla siebie, choć jeszcze minie zanim całkowicie odżyjemy :)  Odkąd Hania skończyła 5 tygodni chodzimy razem na ćwiczenia. Tzn. ja ćwiczę, ona leży :P  Mam też zajęcia sama, bo trzeba się zresetować po tygodniu z dzidziusiem. Zapisałam się też na Język Hiszpański, którego uczyłam się już wcześniej i jestem bardzo szczęśliwa, że będę mogła do tego wrócić. Poza tym planujemy parę podróży i w sumie tyle u mnie aktualnie :)

  Dziś pada, aura nie sprzyja optymistycznemu myśleniu o świecie i przyszłości. Są takie dni, ale zdarzają się te dobre, kiedy możesz wszystko. I mam nadzieję, że jutro będzie lepsze. I masz prawo do marudzenia również, i jeśli komuś to przeszkadza to niech spada :) 

Miłego dnia Wam życzę, mimo wszystko. Zróbcie coś dobrego dla siebie, posłuchajcie muzyki, obejrzyjcie Netflix czy poćwiczcie jogę. Czasem wystarczy pyszna kawa albo kieliszek winka. Tylko z tym winem, to po 12, bo inaczej będzie ciężko ogarnąć cokolwiek :) 

Buziaki i do szybkiego usłyszenia <3

B


Komentarze

Popularne posty