Przejdź do głównej zawartości

Polecane

Dlaczego nie odrabiam zadania z córką czyli historia pewnego kota

  Zanim przejdę do obiecanego postu o kolorach chciałam Wam opisać śmieszną historię, która miała miejsce w zeszłym tygodniu w moim domu. I tym samym odpowiem na pytanie dlaczego nie robię zadań domowych z moja córką :) Brzmi dramatycznie?  Raczej nie. To ja przeżyłam dramat, będący następstwem okazanej przeze mnie pomocy :)   Ale wcześniej chciałam Wam napisać jak wygląda odrabianie pracy domowej w moim domu. Mój syn Jaś ma 9 lat a Emilia ma lat 5. Dopiero zaczęła szkołę ( tutaj w Irlandii dzieci zaczynają edukacje w wieku lat 5, co według mnie działa świetnie ).    Odkąd mój Jaś się uczy,  zadania domowe odrabiam z nim ja. Na początku były ślaczki, malowanki, pierwsze literki. Szło sprawnie bez dramatów. Jaś robi wszystko szybko, często nie zwracając uwagi na kwestie estetyczne. Oczywiście upominam go za to z lepszym lub gorszym skutkiem. Według mnie chłopcy tacy są. I nie będę jakoś strasznie przeżywać nieperfekcyjnych liter czy małej plamki w zeszycie. Wracając do tematu, zadan

Jak nie zwariować w zwariowanym świecie?

  W oczekiwaniu na kolejne obostrzenia dotyczące naszego funkcjonowania spowodowanego wirusem postanowiłam coś napisać. Od zeszłego tygodnia mój syn uczy się zdalnie, tzn nauką bym tego nie nazwała, ale coż począć. Jak przypomnę sobie początki naszej zdalnej przygody to mi słabo. Teraz już nie przejmuje się tak bardzo, nie ma sensu, a poza tym mój stan na to nie pozwala. Janek siedzi przed kompem pare godzin, nauczyciele starają się jak mogą, ale średnio im to wychodzi. Moim zdaniem bycie nauczycielem to naprawdę ciężka praca, a nauczanie dzieciaków, którzy wszystko mają gdzieś, to naprawdę wyczyn.Biorąc pod uwagę swój stan i potencjalną zbliżającą się chorobę psychicznę, stwierdziłam, że trzeba wyluzować. 

  Kiedy nadszedł ten nieszczęsny marzec, a wraz z nim  wirus, który zniszczył życie wielu osobom, nie zdawałam sobie sprawę, że to tak długo potrwa. Zaczeła się panika, czerwone paski na stronach informacyjnych i filmiki z różnych części świata. Ludzi ogarnął strach. Przyznam szczerze, że ja też się bałam. Spadło na nas wydarzenie, które jeszcze nigdy nie miało miejsca. Nagle zamknięto nas w domach, kazano zakrywać usta, zabroniono kontaktów z najbliższymi.. to był coś niesłychanego. I przerażającego. Bo ludzie najmocniej cenią sobie wolność, a nam nagle ją zabrano. Potem zamknięto szkoły, place zabaw, kina, restauracje.. Byliśmy skazani na siebie 24 godziny na dobę. W tym ciężkim okresie docenieniliśmy nasz ogród. Była to nasza namiastka wolności, i kiedy wiosna budziła przyrodę do życia, nie zamknięto nas w czterach ścianach bloku. A znam wiele osób, które ta sytuacja spotkała.. i wiem, że nie wyszło im to na dobre. Ludzie nie są przyzwyczajeni do bycia ze sobą non stop, to nie jest zdrowe. Cała rodzina w ciasnym mieszkaniu, które  z dnia na dzień zamienia się w biuro, bo rodzice pracuja z domu i szkołę. Rodzice na stole kuchennym, a dzieci w salonie. Sytuacja nie do pozazadroszczenia. 

  Było nam  naprawdę ciężko. Żadne nas nie kształciło się na nauczyciela i muszę przyznać, że bywało tragicznie. Na początku dzieciaki były zadowolone, nie trzeba wstawać.. coś nowego, ekscytującego. Kiedy przyszły problemy logistyczne, czyli co gdzie i jak, to wtedy już nie było nam do śmiechu. Ja nie chce marudzić, ale wspominam ten czas bardzo źle. Stałam się wtedy oprócz osoby pracującej w korpo, nauczycielką i to wszechstronną. Ogarniałam nauczanie początkowe, robiliśmy baranki z wełny dla Jasia. Stałam się ekspertem w biologii ,a nawet matematyki. I gdzie jest mój medal? Matka Roku !!! 



  Psychicznie zniosłam to źle, atmosfera w domu bywała ciężka, a przebywanie non stop razem dało nam się we znaki. Kiedy obostrzenia zniesionio odetchnęliśmy z ulgą. Pomimo maseczek w galeriach handlowych, odstępów w restauracjach, dziękowaliśmy za ten powiew wolności. Jakież to smutne jest. Straciliśmy część siebie, straciliśmy naszą wolność i ciężko mi dostrzec światełko w tunelu..

  Wszyscy mówili, że jesień znów przyniesie wzrost zachorowań i po raz kolejny wróci czas, który tak bardzo nas podzielił i zniszczył życie wielu ludziom. I tak się stało.. nauczanie zdalne dla wszystkich dzieci od poniedziałku, zamknięte galerie handlowe, kina, teatry i restauracje. Ludzie zbankrutują, oszaleją i będzie tylko gorzej.

  Dziś nie widzę nadzieji, tak wiem jestem zdrowa, ale psychicznie jest już gorzej. Widzę wiele nieścisłości w podawanych informacjach, pomimo tego, że nie neguje obecnośći wirusa. Uważam, że jest to genialny sposób kontrolowania ludzi..zamykania i  otwierania kraju w zależności od sytuacji politycznej. I nieważne jakie mam poglądy, nie ma to żadnego znaczenia. Uważam, że Ci na górze wykorzystują ten ciężki czas do swoich politycznych rozgrywek, a my zwykli ludzie oczywiście obrywamy..i szlag mnie trafia. Ja już dawno każdemu mówiłam, ja się nie boję wirusa, ja się boje depresji, nerwicy i braku nadzieji..

  Niestety to nie jest pozytywny post, wybaczcie mi. Ale nie jest mi do śmiechu, kiedy świat wali nam się na głowę i odbierają nam to co najważniejsze WOLNOŚĆ..

  Chciałabym być Waszym wsparciem, samej mi ciężko, ale wiem, że nie jestem jedyna. Ogrom emocji, która się w nas wszystkich zbiera bardzo nam szkodzi. Ostatnio zapisałam się na basen, nie mogę już ćwiczyć jak kiedyś.. Chodziłam tydzień i baseny zamknięto. Tego już nawet nie chce mi się tego  jak komentować. Można zrozumieć obostrzenia, ale jak zamykamy to wszystko. A nie to co się władzy podoba..

  Kochani kończę, miłego wieczoru Wam życzę. Normalnie to nalałabym sobie wina, myślę, że więcej niż jedną lampkę. Niestety nie jest mi to dane w moim stanie..Ale wy się napijcie..moje i Wasze zdrowie..Najważniejsze to nie zwariować. Życzę powodzenia ;)




Buziaki, B


 

Komentarze

Popularne posty