Przejdź do głównej zawartości

Polecane

Dlaczego nie odrabiam zadania z córką czyli historia pewnego kota

  Zanim przejdę do obiecanego postu o kolorach chciałam Wam opisać śmieszną historię, która miała miejsce w zeszłym tygodniu w moim domu. I tym samym odpowiem na pytanie dlaczego nie robię zadań domowych z moja córką :) Brzmi dramatycznie?  Raczej nie. To ja przeżyłam dramat, będący następstwem okazanej przeze mnie pomocy :)   Ale wcześniej chciałam Wam napisać jak wygląda odrabianie pracy domowej w moim domu. Mój syn Jaś ma 9 lat a Emilia ma lat 5. Dopiero zaczęła szkołę ( tutaj w Irlandii dzieci zaczynają edukacje w wieku lat 5, co według mnie działa świetnie ).    Odkąd mój Jaś się uczy,  zadania domowe odrabiam z nim ja. Na początku były ślaczki, malowanki, pierwsze literki. Szło sprawnie bez dramatów. Jaś robi wszystko szybko, często nie zwracając uwagi na kwestie estetyczne. Oczywiście upominam go za to z lepszym lub gorszym skutkiem. Według mnie chłopcy tacy są. I nie będę jakoś strasznie przeżywać nieperfekcyjnych liter czy małej plamki w zeszycie. Wracając do tematu, zadan

Walentynki...dzień troszkę inny niż zwykle :)

Witam Kochani w ten dzień w kolorze czerwonym :)

  Dziś 14 luty czyli Walentynki, dzień okazywania sobie uczuć, dzień dobroci, wybaczania mężowi, że nie zrobił żonie obiadu..i żonie, że wydała za dużo w sklepie z ciuchami. Od rana Facebook trąbi, że miłość najważniejsza, że ktoś tam kupił 500 róż swej lubej, że ten drugi nic nie kupił i jest ofermą i to prawdopodobnie ostatnie jego Walentynki. Ja już od 6 rano wiem, jaki nadszedł dzień !!! Nawet jakbym nie chciała, to i tak się dowiem...

  Czy celebruje Święto Zakochanych? Tak, i muszę przyznać, że ja nawet je lubię , mimo tandety, miliona serduszek dookoła, babeczek, karteczek i innych tego typu bzdur. Wzruszają mnie faceci przy kasie w Lidlu z bukietami kwiatów, którzy z tryumfem patrzą na tych, którym pozostały resztki brzydkich badyli w kubłach z wodą. Stoją dumnie, uśmiechając się do kasjerki, a  oczyma wyobraźni widzą swoje żony, dziewczyny, narzeczone, które z okrzykiem radości rzucają im się w ramiona. A jeśli dojdzie do tego jakaś bombonierka, albo nawet piękna atłasowa bielizna, nabierają rumieńców wyobrażając sobie namiętne chwile ze swymi ukochanymi. Czy to nie słodkie? Dla mnie cudowne... 

  A jeszcze bardziej wzruszają mnie dzieci. Te ich karteczki, misie, słodkości...czy to nie jest wspaniałe. Moje każdego roku przygotowują Walentynki i muszę dodać, że również z moją pomocą. Moja córcia ma swą sympatię od lat, i wierna jest jak pies.. co roku ten sam przystojny chłopiec dostaje podarunki od mojej Emilki. Następuje to w atmosferze delikatnego wstydu, małego rumieńca i wymownych spojrzeń rodziców. Mój syn za to zmienia swe wybranki co rok. Za każdym razem to koleżanka z klasy, raz uśmiechnięta brunetka, a raz urocza blondynka. Nie ma podchodów, wstydu, żeby tylko nie zobaczyła od kogo jest róża z czekolady i kartka. Jaś wali prosto z mostu, i to mi się podoba. Taki powinien być według mnie facet. Jestem z niego bardzo dumna :)
Kiedy wczoraj przygotowywaliśmy Walentynki, chciał żebym znalazła jakiegoś misia, bo jak mówi, dziewczyny to lubią. Znalazłam małego króliczka, przewiązałam mu złotą kokardkę na szyi, syn popatrzył, pokiwał głową, po czym zaakceptował, ale bez szału... Dziś mówi, że jego sympatii najbardziej podobał się króliczek...i co? I mama znów górą :)

  Niestety tym razem Walentynki są w czwartek, więc tylko  szczęściarom uda się wyjść na kolację, do kina czy spacer po mieście. Reszta niestety spędzi ten piękny dzień w domu, pracy, gotując obiad czy zmieniając pieluchy...Życie, niestety. Oczywiście można poczekać do weekendu, i tak jak ja rozkoszować się odrobiną romantyzmu w salonie popijając troszkę lepsze niż zwykle winko i bez wyrzutów sumienia pochłaniając tiramisu..Wiadomo, że wolałabym wyjść do ekskluzywnej restauracji, odwalić się w małą czarną i szpilki, namalować kreskę na oku i wyperfumować obficie...ale niestety w tym roku skończyłoby się to kolacją we czworo, co kompletnie nie przypomina romantycznej kolacji we dwoje. Nieważne gdzie, jak i za ile, ważne z kim i żeby było miło...inaczej niż zwykle.  Nie ukrywam, że marzyłabym o wieczorze na jachcie na ciepłej Teneryfie, pałaszując kanaryjskie potrawy w blasku księżyca...Ehhh pomarzyć każdy może :)
 
  Walentynki mogą być fajne, nie rozumiem trochę ludzi, którzy bronią się rękami i nogami, przed celebrowaniem tego święta. To komercja mówią, każdego dnia trzeba się kochać dodają. Może i tak, zgadzam się z tym, ale uważam, że miło jest wrócić do domu i znaleźć bukiet tulipanów na stole i ulubione winko. Mała rzecz a cieszy. Dni mijają szybko, obowiązki przytłaczają nas wszystkich, a życie sprawia, że romantyzm pozostaje nam jedynie w filmach i książkach. Nie powinno tak być.. małe gesty jak karteczki, liściki, pocałunki czy kwiaty bez okazji potrafią wywołać uśmiech na twarzy i sprawić, że dzień będzie milszy.

  Tak lubię Święto Zakochanych, lubię czerwień i uwielbiam obserwować miłość dookoła. Myślę, że wszyscy potrzebujemy takiej odskoczni od codzienności i rutyny. Fajnie mieć kogoś, kto o Tobie myśli, kto kocha i nieważne czy to facet, Twoje dziecko czy nawet ukochany pieseł :)  Człowiek potrzebuje miłości do życia i jest to fakt niezaprzeczalny. Kochani, życzę Wam, aby to wspaniałe uczucie napełniało Wasze serca, życzę Wam tandetnych kartek, ładnych kwiatów, pocałunków,  romantycznych kolacji i dnia bez kłótni z Waszymi lubymi :)  Dobrej nocy i do usłyszenia wkrótce...


Buziaki. B.


Komentarze

Popularne posty